Płomyk wyszła przez klapkę na dwór. Jej rude futro lśniło w blasku księżyca i gwiazd. Dzwoneczek na jej obroży zadzwonił. Poszła wzdłuż płotu i wskoczyła na niego. Jej tylnia łapą ześlizgnęła się z płotu.
-Ała...-przelnęła młoda kotka. Usiadła na płycie liżąc sobie obolałą łapę.
-I co?-z krzaków wyszedł brązowy, masywny kocur z bursztynowymi oczami.
-Idę z tobą-odrzekła kotka.
-Świetnie! Spodoba ci się życie w dziczy. Posmakujesz myszy, ryjówek, wróbli, zająców...Będzie świetnie-mówił kocur.
-Najlepszy będzie czas spędzony z tobą Ryjówczy Kle-powiedziała kotka. Młody kocur zaśmiała się.
-Ale pamiętaj trzymamy się z dala od Klanu Bryzy-ostrzegł Ryjówczy Kieł.
-Przecież twoi rodzice się z tamtąd wywodzą-zaprotestowała Płomyk.
-Tak, ale mnie nie znają-powiedział Ryjówczy Kieł. Płomyk zeskoczyła z płota i otarła się o futro swojego partnera. Oba koty odeszły w las.